Widziałem teraz ten artykuł

"Polak pobija świat. Film Bagińskiego pokonał nawet superprzebój "Barbie"."

i parsknąłem śmiechem. Pobija... Chyba podbija, ale czego się spodziewać teraz po polskich (albo jakichkolwiek mainstreamowych, czy to naszych czy zagranicznych) mediach.
Na początku gada, że w kinach ów dzieło podbija świat, by potem stwierdzić, że zarobił tylko 7 milionów $ przy budżecie 60 milionów $... to w końcu podbił czy nie? Chyba jednak nie. To zaczął chwalić się, że na HBO w usłudze VOD "Film Bagińskiego pokonał nawet superprzebój "Barbie"... no ja cię kręcę, po prostu mistrz!
Głupszego artykułu nie czytałem, a po tym, co zobaczyłem tu i na imdb (rotten tomatoes się dla mnie nie liczy, odkąd zrobili przekręt z usunięciem możliwości oceniania i komentowania jakiegoś progresywnego badziewia z USA jeszcze w 2giej dekadzie lat dwutysięcznych) nawet nie zamierzam tknąć tego syfu. Już sam trailer mnie tak walnął w ryj, że straciłem przytomność. A co by zrobił ze mną film??? Chyba bym kopnął w kalendarz.

Nie zgadzam się z Tobą z jednym - jeśli film ssie przez pół godziny, to będzie ssał (Ci krew) aż do końca, więc spokojnie można ocenić po pół godzinie. NIE MA takich filmów, gdzie 30 minut to szajs a następne 60 minut porywa Cię i zmiata z brzegu w otchłań fantastycznych, wysublimowanych doznań i uniesień. Po prostu nie. Kto mówi inaczej, ten kłamie.

A co? IMBD nie jest skrzywione "Amazońsko"? Zobacz chociażby notowania "The Lord of the Rings: The Rings of Power"...